Słowo „dziad” może nam się trochę źle kojarzyć. Może ono zresztą być używane w różnych znaczeniach. Dawniej „dziad” to był po prostu dziadek, ojciec ojca lub matki. Na szczęście teraz używamy innych form.
Pamięć o przodkach była dla nas, Polaków zawsze bardzo ważna. Widać to doskonale w pierwszych dniach listopada, które w Polsce obchodzi się wyjątkowo uroczyście. Cmentarze są pełne ludzi, którzy właśnie manifestują swoją wiarę w życie po śmierci lub tylko pamięć, a najczęściej pewnie i jedno, i drugie.
Adam Mickiewicz w początkach XIX wieku napisał dzieło wyjątkowe – dramat pod tytułem „Dziady”. Powstały trzy części tego utworu: II, IV i III (nieprzypadkowo podaję taką kolejność – właśnie w takim porządku dramat powstawał, ostatnia była część III). W II. części „Dziadów” poeta ukazał niezwykły obrzęd, który w jego czasach, gdzieś w wioskach na wschodzie dawnej Rzeczpospolitej był jeszcze być może praktykowany. Polegał on na potajemnych spotkaniach gromady ludzi, gdzieś na ustroniu, na cmentarzu lub przy cmentarzu i obrzędowym „częstowaniu” dzusz zmarłych przyniesionym jedzeniem i piciem. Te na wpół pogańskie zwyczaje były oczywiście potępiane przez Kościół, ale prości ludzie byli widocznie do nich bardzo przywiązani i wierzyli w ich skuteczność. Mickiewicz pisze we wstępie do „Dziadów”, że tajemniczość owych obrzędów, bardzo przemawiała do jego wyobraźni.
Dzisiejsza rysunkowa notatka odwołuje się właśnie do wstępu do dramatu, w którym wyjaśniona zostaje geneza dzieła. Skorzystamy z niej na pierwszej lekcji poświęconej lekturze.
Zachęcam Was do obejrzenia inscenizacji teatralnej „Dziadów” cz.II. (oczywiście po przeczytaniu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz