Czwarta księga "Pana Tadeusza" zaczyna się spokojnie. Oto niesieni wyobraźnią poety wchodzimy do starego, litewskiego lasu, puszczy, która pamięta czasy kniaziów, czyli książąt litewskich. Wydaje się, że prawie można usłyszeć westchnienie wygnańca, emigranta, które towarzyszy słowom: "Drzewa moje ojczyste! jeśli Niebo zdarzy, bym wrócił was oglądać, przyjaciele starzy, czyli was znajdę jeszcze? czy dotąd żyjecie?" Ten niepokój związany jest ze świadomością, że lasy giną, wycinane przez nie znających sentymentów kupców. Możemy sobie wyobrazić, jak brakowało Mickiewiczowi w Paryżu, pośród kamiennych domów i ulic lasu, natury. Pewnie dlatego na początku czwartej księgi pojawia się ta "pieśń" o drzewach.
Po tym wstępie poeta przechodzi do opisu Soplicowa, w którym właśnie trwają przygotowania do wielkiego polowania. Na dziecińcu widzimy psy, powozy, konie, no i myśliwych oczywiście. Wielki ruch, hałas... Tymczasem Tadeusz śpi. Trochę przeszkadza mu promień słońca, który wkradł się do izby przez otwór w kształcie serca. Po chwili w tym samym "serduszku" pojawia się para jasnych oczu. Tadzio, trochę zaspany, zrywa się. Poznał po fryzurze, uroczych złotych loczkach dziewczynę, którą widział z okna swojego pokoju zaraz po powrocie. Ale ona znika... Zły jest na siebie, ale musi śpieszyć się na polowanie, bo wszyscy już pojechali. "Koń Tadeusza w stajni czekał osiodłany, wziął więc flintę, skoczył nań i jak opętany pędził ku karczmom..."
Teraz akcja przenosi się do karczmy Jankiela. Mickiewicz poświęca kilkadziesiąt wersów opisowi osobliwej architektury tego budynku, który jest "z przodu jak korab, z tyłu jak świątynia". Właściciel karczmy - Żyd Jankiel pojawi się kilka razy w kolejnych księgach "Pana Tadeusza", ujrzymy go zwłaszcza w finałowej scenie, opisujące koncert na cymbałach. Tymczasem dowiadujemy się, że jest on mistrzem gry na tym instrumencie, a także... patriotą mówiącym czystą polszczyzną i rozpowszechniającym narodowe polskie melodie na czele z pieśnią legionową, czyli "Mazurkiem Dąbrowskiego". Ważne i znamienne są słowa: "Miał sławę dobrego Polaka".
Za chwilę okaże się, że to tu, u Jankiela ksiądz Robak prowadzi swoją "konspiracyjną" działalność. Karczma była miejscem spotkań, zabaw dla mieszkańców wiosek i zaścianków. Do Jankiela przybywa szlachta z całej okolicy. Wszyscy gromadzą się wokół bernardyna - księdza Robaka, który częstuje tabaką z samej Częstochowy. Tabaka księdza Robaka :) staje się pretekstem do rozmowy o generale Dąbrowskim (tym z naszego hymnu) i jego szybkim (wszyscy mają taką nadzieję) przybyciu na czele polskiego wojska na Litwę. Tabakiera w tej scenie jest bardzo ważna jako pomoc dydaktyczna, jak w szkole 😁 jest na niej bowiem obrazek przedstawiający wielkiego cesarza i wodza, pogromcy wojsk pruskich i rosyjskich. Bernardyn opowiada o tym, posługując się namalowanym na tabakierze obrazkiem. W odpowiedzi na to ktoś ze szlachty zaczyna się żalić, że od dawna już obiecuje się na Litwie i wróży, że przyjdzie Napoleon, ale "kiedyż to będzie!" Te lamentacje rozzłościły trochę energicznego Robaka. Padają ważne słowa: "A przed ucztą potrzeba dom oczyścić z śmieci; /Oczyścić dom, powiadam, oczyścić dom, dzieci." Ksiądz Robak nie mówi wprost, dlatego niezbyt bystra szlachta nie bardzo rozumie, o co mu chodzi. A przecież chce on powiedzieć: "Bierzcie sprawy w swoje ręce, nie czekajcie na Napoleona. Róbcie powstanie." Bernardyn w pewnej chwili jednak ujrzał za oknem Tadeusza, który pędził na polowanie. "Ten widok bardzo księdza Bernardyna zmieszał,/ więc za młodzieńcem kroki szybkimi pośpieszał."
Do tego streszczenia dołączam planszę, przedstawiającą opisane wydarzenia. Mam nadzieję, że się to przyda do powtórek. Dalszy ciąg wydarzeń z księgi czwartej - wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz